NFL
Przejechał Krzysia na pasach. “Bałem się udzielić pomocy”

Na ławie oskarżonych przed sądem w Olsztynie zasiadł Roman J. (75 l.). Mężczyzna jest oskarżony o potrącenie na przejściu dla pieszych 12-letniego Krzysia. Chłopiec wyszedł z domu na szkolny autobus. Nie przeżył wypadku. Zmarł w szpitalu kilka dni później.
Do tragedii doszło 28 maja. Tego dnia 12-letni Krzyś z Kieźlin miał jechać do szkoły w pobliskich Dywitach rowerem. Pech chciał, że z tarczy spadł mu łańcuch i chłopiec nie mógł sobie poradzić z naprawą. Postanowił pójść na przystanek autobusowy. Po drodze spotkał jeszcze młodszego kolegę, z którym szedł w kierunku przystanku “Kieźliny Domagały kapliczka”. Było przed godz. 8:00, kiedy chłopcy przechodzili przez oznakowane przejście dla pieszych. Wówczas doszło do tragedii. Jadąca autem kobieta zatrzymała się, by ustąpić chłopcom pierwszeństwa. Dzieci weszły na pasy. W tym samym czasie z naprzeciwka jechał osobowy nissan.
Jak ustalił “Fakt” w rozmowie ze świadkami tragedii, jego kierowca w ogóle nie hamował, tak jakby nie zauważył chłopców. Dlaczego? Tego nie wiadomo. Kolega Krzysia w ostatniej chwili zdążył odskoczyć na bok, co uratowało mu życie. Krzyś nie miał tyle szczęścia. Auto uderzyło w niego z dużą siłą.
— W wyniku potrącenia 12-letni chłopiec doznał rozległych, wielonarządowych obrażeń ciała i w dniu 5 czerwca 2024 r. zmarł w Wojewódzkim Specjalistycznym Szpitalu Dziecięcym w Olsztynie. Przeprowadzone dotychczas czynności dowodowe wskazują, iż chłopiec wszedł na przejście po tym, kiedy kierujący innym pojazdem zatrzymał się przed przejściem, przepuszczając go — informował po tragedii prok. Daniel Brodowski.
Roman J. zasiadł na ławie oskarżonych olsztyńskiego sądu. — Nieumyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu. Kierując samochodem nie zachował należytej ostrożności i nie zatrzymał się dojeżdżając do oznakowanego przejścia dla pieszych pomimo tego, że pieszego przepuszczał jadący z naprzeciwka samochód. Potrącił pieszego, w wyniku czego pokrzywdzony zmarł — odczytała akt oskarżenia pani prokurator.
Roman J. przed złożeniem zeznań stwierdził, że choruje na dnę moczanową, nadciśnienie i w każdej chwili grozi mu zawał serca.
— 50 lat tą drogą jeżdżę, a prawo jazdy mam od 57 lat — zeznawał oskarżony. — W życiu nie miałem wypadku ani nie dostałem mandatu czy punktu karnego. Tego dnia jechałem na zakupy do Olsztyna i dojeżdżając do przejścia nie widziałem nikogo. Jak wjechałem na przejście poczułem uderzenie w samochód i po prawej stronie zobaczyłem leżącego chłopca. Bałem się udzielić mu pierwszej pomocy, żeby nie zrobić mu krzywdy. W momencie wypadku miałem niską prędkość i nie hamowałem — wyjaśniał.
Jeden ze świadków, kierowca koparki, który przejechał przejście dla pieszych chwilę przed wypadkiem, zeznał, że auto Romana J. poruszało się z dużą prędkością, około 70-80 kilometrów na godzinę. Romanowi J. grozi do ośmiu lat więzienia.
