NFL
Zwycięstwo z półfinalistą mistrzostw świata było na wyciągnięcie ręki! Ale mecz Polaków!

Na taki mecz reprezentacji Polski w piłce ręcznej kibice Biało-Czerwonych czekali od dawna. W Ergo Arenie zespół prowadzony przez Michała Skórskiego grał jak równy z równym z Portugalią. Ostatecznie po pechowej końcówce zremisowaliśmy 36:36.
Reprezentacja Polski po remisie z Izraelem i minimalnym zwycięstwie w Rumunii, w trzeciej kolejce eliminacji do przyszłorocznych mistrzostw Europy zmierzyła się z Portugalią – czwartym zespołem ostatnich mistrzostw świata. W Ergo Arenie Biało-Czerwoni z pewnością mogli więcej zyskać niż stracić, gdyż faworytami byli szczypiorniści z półwyspu iberyjskiego, którzy co prawda przyjechali do Gdańska osłabieni, ale również Polacy nie mogli skorzystać z kilku ważnych zawodników.
Od pierwszych minut zespół, który po raz pierwszy poprowadził Michał Skórski grał bez kompleksów. Dużo kreatywności było przede wszystkim na rozegraniu, gdzie z dobrej strony pokazywał się Michał Olejniczak. Portugalczycy nie wyglądali na boisku jak zespół, który jeszcze kilka tygodni temu do końca walczył o brązowy medal światowego czempionatu z reprezentacją Francji.
Przy stanie 7:7 doszło do rzadkiej na takim etapie spotkania sytuacji. Najpierw żółtą kartkę, a po chwili dwie minuty kary otrzymał trener reprezentacji Portugalii. Błyskawicznie wykorzystał to Damian Przytuła, który chwilę po wejściu na boisko rzucił bramkę na 8:7. Po chwili bramkę rzucił skuteczny tego dnia Joao Gomes i po raz kolejny w tym spotkaniu był remis.
Końcówka pierwszej połowy należała jednak do Biało-Czerwonych. W końcu doczekaliśmy się skutecznego wykonawcy rzutów karnych, tylko w pierwszej połowie trzy razy z siódmego metra trafiał Mikołaj Czapliński. Polacy prowadzili już różnicą trzech bramek, jednak Portugalczycy nie zwiesili głów i walczyli do ostatnich sekund. Wydawało się, że po trafieniu Gilberto Duarte na przerwę obie drużyny zejdą przy wyniku 15:14, jednak dynamiczną akcję przeprowadził Michał Olejniczak i mieliśmy dwie bramki zapasu.
Portugalczycy na początku drugiej połowy wykorzystali karę Marka Marciniaka i doprowadzili do remisu. Nieoczekiwanie jednak zespół trenera Skórskiego w ciągu kilkudziesięciu sekund rzucił trzy bramki z rzędu i przy stanie 23:20 portugalski trener poprosił o czas.
Niestety od początku drugiej połowy polscy bramkarze, najpierw Mateusz Zembrzycki, a następnie Marcel Jastrzębski nie potrafili przez ponad kwadrans odbić choćby jednej piłki. Mogą oni jednak zdecydowanie podziękować zawodnikom z pola, którzy w tym czasie pokazywali świetną skuteczność w ataku. Gdy po tym jak rzut karny obronił Jastrzębski na listę strzelców wpisał się już po raz szósty Piotr Jędraszczyk, było już 30:26.
Zabawa w Ergo Arenie trwała w najlepsze. Obie drużyny grały bardzo szybko i oddawały mnóstwo rzutów, co przełożyło się na dużą liczbę zdobytych bramek. Wciąż jednak to Biało-Czerwoni utrzymywali minimalną przewagę. Zwycięstwo było jednak zagrożone, gdy 3 minuty przed końcem trafił Duarte, na tablicy wyników widniał rezultat 34:33. Portugalczycy byli o włos od wyrównania
Niestety 80 sekund przed końcową syreną na 35:35 trafił Amador Salina Daymaro, który po chwili usiadł na ławkę kar. Do rzutu karnego po raz czwarty podszedł Mikołaj Czapliński i zawodnik PGE Wybrzeża pokonał bramkarza rywali. Do końca było 35 sekund, a piłkę mieli nasi rywale, którzy grali bez golkipera. Niestety ze skrzydła trafił Antonio Areia. Na ostatnią akcję Polacy mieli trzy sekundy i trafili w poprzeczkę! Z pewnością był to pechowy remis dla Polaków, jednak przed meczem taki wynik większość fanów wzięłaby w ciemno.
