NFL
Właśnie spełnia się scenariusz marzeń Barcelony. Już wygrali

Co różni Barcelonę i Real Madryt? Gdybym napisał, że wszystko, to z pewnością ucieszyłbym większość kibiców tych nieznoszących się od lat gigantów. Dawno te słowa nie były jednak aż tak adekwatne. I umówmy się – w tym momencie to spory komplement dla zespołu Polaków. Ci mogą już otwierać szampany. W zasadzie zrobili już dwa kroki do potrójnej korony.
Więcej informacji znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
W pierwszym meczu to była kompromitacja, a potem nie było lepiej. Gdy piłkarze Realu Madryt przekonywali, że jeśli ktoś ma odrobić trzy bramki straty w Lidze Mistrzów, to właśnie oni, to przez chwilę można było im nawet uwierzyć. Co z tego, że w tym sezonie zagrali może pięć dobrych meczów? Logika w żadnym stopniu nie pozwalała tego do siebie dopuścić, ale umówmy się – niewiele było osób, które, choć odrobinę nie wierzyło w wyeliminowanie Arsenalu. Teraz można już przestać się łudzić i wyłożyć karty na stół.
Real Madryt zapowiadał słynną remontadę (też nie możecie już słuchać tego słowa?), na Santiago Bernabeu miał być ogień, ale pary Królewskim wystarczyło na 10 minut. Tyle mniej więcej powalczyli o awans, który tak hucznie zapowiadali. A później było już tylko męczenie buły. Umówmy się, takich meczów z Arsenalem mogłoby być jeszcze kilka, a Real i tak nie odrobiłby strat. Nawet jeśli wciąż są w grze o dwa krajowe trofea, to ten sezon jest w ich wykonaniu po prostu fatalny. A i to, że jeszcze mogą coś wygrać, to zwykła fatamorgana.
Kilkadziesiąt fatalnych dośrodkowań w pole karne Arsenalu, który świetnie radzi sobie z tym elementem gry, pokazało taktyczne upośledzenie Realu Madryt. Królewscy przez 180 minut nie mieli pół pomysłu na zaskoczenie rywali, a to nie był przypadek. Carlo Ancelotti już teraz może pakować walizki, bo po sezonie po prostu musi stracić pracę. A wcześniej Królewscy jeszcze trochę się pomęczą. I będą udawać, że wszystko jest w porządku.
Wymieniając problemy Realu Madryt w tym sezonie, można by napisać epopeję, ale skupmy się na najważniejszych. Carlo Ancelotti nie potrafił rotować składem, zamęczał liderów, a słynne przygotowanie fizyczne pod okiem Antonio Pintusa przestało działać. A gdy dodamy do tego Viniciusa Juniora i Kyliana Mbappe, którzy dobre występy przeplatają irracjonalnymi zachowaniami, to mamy przepis na katastrofę. Ta jednak dopiero nadejdzie.
Jeśli Real Madryt ma zostać mistrzem Hiszpanii, to musi albo liczyć na regularne wpadki Barcelony, albo przynajmniej wygrać z nią bezpośredni mecz. Na oba scenariusze się nie zapowiada, ale to przecież nie wszystko. Przed nami dwa El Clasico w odstępie kilkunastu dni (finał Pucharu Króla już 26 kwietnia) i oba teoretycznie będą decydujące dla rozstrzygnięć tego sezonu. No właśnie, teoretycznie.
