NFL
Wiemy, co się dzieje

Już 13 maja oczy całej Europy zwrócą się ku scenie Eurowizji, gdzie Justyna Steczkowska zaprezentuje nową odsłonę swojego hitu „Gaja”. Artystka, znana z perfekcjonizmu i scenicznego magnetyzmu, przygotowuje występ, który ma olśnić widzów nie tylko wokalnie, ale i wizualnie.
W wywiadach zapowiadała, że to, co zobaczymy w półfinale, nie będzie kopią występu z krajowych preselekcji. Wręcz przeciwnie – czeka nas odświeżona choreografia oraz całkowicie nowe wizualizacje, które mają podkreślić przesłanie utworu i magię całego show.
Artystka podchodzi do konkursu z pełnym zaangażowaniem – jak sama podkreśla, każdy szczegół ma znaczenie. To nie tylko piosenka, ale też cała opowieść, która ma poruszyć serca odbiorców. „Gaja” to utwór wyjątkowy, opowiadający o kobiecej sile, przyrodzie i duchowości – wartości, które Justyna niezmiennie reprezentuje na scenie od lat.
Mimo intensywnych przygotowań i ogromnych ambicji, Justyna Steczkowska musiała zmierzyć się z nieoczekiwanym ograniczeniem. Jej oryginalny plan, by podczas występu zawisnąć na linach – tak jak to zrobiła podczas krajowych preselekcji – nie zyskał akceptacji Europejskiej Unii Nadawców. Już w marcu artystka przyznała, że trwają negocjacje z produkcją, a w zamian zaproponowano jej huśtawkę. Niestety, ostateczna decyzja organizatorów była nieubłagana.
W rozmowie ze „Światem Gwiazd” Justyna nie kryła rozczarowania:
Żałuję, bo nie po to ćwiczyłam parę miesięcy, żeby trzymać się na własnych mięśniach, zrobiłam certyfikat, żeby być na górze i śpiewać w trzeciej oktawie, by teraz jechać na maszynie, jakbym nie była na tyle sprawna, żeby samemu się tam utrzymać. Więc szkoda, no ale takie są przepisy BHP, nie przeskoczymy tego – wyznała szczerze.
Zamiast lin, artystkę w górę uniesie specjalna maszyna, która – choć mniej widowiskowa – ma pozwolić jej zachować część pierwotnej wizji. To trudny kompromis, ale jak zawsze u Justyny – liczy się perfekcja wykonania i emocjonalna głębia występu.
