NFL
Użyła wulgaryzmu na wizji, teraz przeprasza. Daria Ładocha poniosła konsekwencje?

Kilka tygodni temu widzowie Dzień Dobry TVN relaksujący się o poranku przed ekranami telewizorów usłyszeli nagły i niespodziewany okrzyk: „Bierz, Krzysiu. Chapaj dzidę!”. Jego autorką była
Daria Ładocha, która w ten sposób odezwała się do operatora nagrywającego to, co dzieje się w programowej kuchni. Mimo dobrych intencji kucharka nie wiedziała, że ten zlepek słów ma w dzisiejszym języku wulgarne znaczenie. Jej wpadkę głośno komentowano w mediach. Czy trafiła za to na dywanik do szefostwa stacji?
Gdy wielu internautów i portale komentowały na gorąco wpadkę Darii Ładochy, sama zainteresowana szukała uspokojenia w słowach bliskich. Mama prezenterki dodała jej otuchy. Dziś kucharka podkreśla, że nie chciała nikogo obrazić wulgarnym sformułowaniem, które znaczenie związane jest z czynnością seksualną. „Mama powiedziała mi: „Kochanie, mogłaś nie wiedzieć. U nas w domu się tak nie mówi”. Faktycznie u nas dzida to była prędkość, a chapać znaczyło chwytać. I ja gdzieś musiałam ten zlepek słów przez lata słyszeć, nie wiedząc, że jest też inne znaczenie. Na pewno u mnie w domu się wulgaryzmów nie słyszało. Bardzo przepraszam, nie chciałam urazić nikogo. Było to widać na wizji, że wpadłam w gigantyczne zakłopotanie”, mówiła nam przed kamerą VIVY.pl.
Daria podkreśliła też, że znała jeszcze inne znaczenie użytego słowa. „Byłam łyżwiarką figurową i to było podstawowe hasło, jak startowali nasi zawodnicy. My wtedy zawsze krzyczeliśmy „dzida!”, aby przyspieszyli. Nigdy bym więc tego nie powiązała z inną czynnością”, przyznała w rozmowie z Rafałem Kowalskim i dodała szczerze: „Poza tym jestem kulturalną 43-letnią mamą dwóch córek, które wychowuję samotnie, więc w życiu bym do mojego przyjaciela operatora nie powiedziała po 9 latach wspólnej pracy takiego hasła, gdybym wiedziała, że oznacza coś zupełnie innego”, usłyszeliśmy.
Prezenterka zdaje sobie jednak sprawę, że musi ponosić odpowiedzialność za to, co mówi, gdy zapalone są światła kamer. „Niemniej jednak jestem wykształconą dziennikarką po pięciu latach studiów magisterskich na Uniwersytecie Warszawskim. I tam rzetelność i odpowiedzialność są filarami dziennikarstwa. W związku z tym nie zwalnia mnie to z odpowiedzialności, żeby znać wulgaryzmy z innych regionów”, zaznaczyła ulubienica widzów w rozmowie z nami.
Nasz reporter zapytał o konsekwencje wspomnianej sytuacji i to, czy Daria trafiła na tak zwany dywanik. „My bardzo lubimy komunikować się z naszymi przełożonymi w przeróżnych sprawach, zarówno tych dobrych, kontrowersyjnych, jak i tych różniących nas. W związku z tym, im więcej kontaktu z górą, tym lepiej”, powiedziała, sugerując, że jakaś rozmowa się odbyła.
