NFL
“To futbol piłkarskich troglodytów” – pisze Dariusz Tuzimek Całość w komentarzu

Po meczu z Litwą (1:0) ciekawi mnie tylko jedno: co takiego notuje sobie w małym zeszycie Michał Probierz? Stawiam, że to lista zakupów do spożywczego. Bo, że selekcjoner zapisuje tam sobie jakieś wnioski nie mogę uwierzyć.
Czasem o trenerach piłkarskich mówi się, że zbudowali potwora, bo ich drużyna połyka rywali i jest nie do pokonania. No i Probierz też zbudował potwora. Jego kadra gra potwornie. Potwornie wolno, potwornie schematycznie i potwornie przewidywalnie. I nudno po prostu.
Po fatalnym dla reprezentacji Polski 2024 roku – gdy z kretesem przegraliśmy Euro i z hukiem spadliśmy z Ligi Narodów – doszło do tego, że przed meczem nawet z tej klasy rywalem jak Litwa, musimy drżeć o to, czy nasi dadzą radę. I okazało się, że te obawy wcale nie były bezpodstawne.
Ze 142. drużyną w rankingu FIFA graliśmy jak równy z równym. Wdawaliśmy się w jakieś absurdalne wymiany ciosów, pozwalaliśmy im na kontrataki, statystyka posiadania piłki pokazywała nam zawstydzające 50:50, a raz – jeszcze przy 0:0 – uratował nas fantastyczną paradą bramkarz Łukasz Skorupski.
Ja wiem, że w Europie nie ma już “kelnerów”. Że gra się tak jak przeciwnik pozwala. Że nie ma już łatwych meczów. Znam jeszcze kilka innych wyświechtanych i oklepanych sloganów. Ale – na miły Bóg – szanujmy się.
Naprzeciwko polskich gwiazd Barcelony, Arsenalu, Galatasaray, Feyenoordu, Fenerbahce, Aston Villi i tak dalej wybiegła ekipa z Litwy, która ma w swoim składzie rezerwowego piłkarza Radomiaka, zawodnika I-ligowego Górnika Łęczna i gracza II-ligowej Pogoni Siedlce.
Jeśli w meczu z takimi rywalami cały czas przypomina się, że kontuzjowani są Nicola Zalewski i Piotr Zieliński, to naprawdę nie jest dobrze.
Kamera pokazywała na zbliżeniach Michała Probierza, który coś notował w małym zeszyciku. Matusz Borek opowiadał w komentarzu telewizyjnym, że selekcjoner spisuje tam wnioski, które przekaże zawodnikom w przerwie. Ale ja w to nie wierzę. Podejrzewam, że to raczej lista zakupów do spożywczego i trener akurat przypomniał sobie o jakichś sprawunkach.
To nie może być nic innego, bo po reprezentacji Polski nie widać, żeby kiedykolwiek czesała ją jakakolwiek myśl czy refleksja. Nawet niech by to była myśl Michała Probierza. Miało być w reprezentacji nowe otwarcie, a ktoś nam puścił ten sam, stary film. Na dodatek nudny i taki, o którym wiemy, jak się kończy. Katastrofą.
Minęło dokładanie 1,5 roku pracy Probierza w roli selekcjonera reprezentacji, a nie da się tego poznać po grze drużyny. Ten zespół na dzisiaj nie ma prawie nic: pomysłu, stylu, wiary, waleczności, agresywności, pewności siebie, stałego fragmentu, struktury gry.
To jest futbol piłkarskich troglodytów. Mam poczucie, że te minione 1,5 roku w kadrze było bardziej zmarnowane, niż się wydawało. Żadnych pomysłów, żadnych wniosków. Chyba ktoś “zajumał” selekcjonerowi ten jego zeszycik do złotych myśli.
Jak się tak uważniej przyjrzeć, to poza awansem na Euro (zresztą wymęczonym dopiero w serii rzutów karnych z Walią), trudno się dopatrzeć wyraźnych plusów kadencji Probierza. Bądźmy szczerzy: do pierwszego meczu eliminacji mundialu 2026 przystąpiliśmy z marszu. I to było widać. Trwające 18 miesięcy testowanie personaliów i pomysłów taktycznych, przyniosło efekt wręcz filozoficzny: “Wiem, że nic nie wiem”. Ale wzbogacony o hasło: “I wiem też to, co już wcześniej wiedziałem”.
Bo to, że Łukasz Skorupski będzie pierwszym bramkarzem wiedziały nawet dzieci. A do odkrycia, że w ataku najlepszy będzie Robert Lewandowski też nie potrzeba Mikołaja Kopernika. Z kategorii “wiem, że nic nie wiem” nadal mamy chaos w obronie, choć jej Litwini tak poważnie nie przetestowali. Probierz chce gra aż trzema stoperami, z tym, że na tę pozycję nie udało mu się znaleźć nawet dwóch. Ale to jest taki trener, który nic sobie z tego nie robi. Gra nadal na trzech stoperów, których nie ma.
