Connect with us

NFL

Przeżyliśmy chaos w Madrycie. Widzieliśmy obrazki jak z filmu

Published

on

W pierwszej kolejności osoby starsze, kobiety i dzieci – słyszymy tuż po przylocie do Madrytu, kiedy chcemy opuścić lotnisko. Sceny, które miały miejsce w poniedziałek, przypominały bardziej film niż rzeczywistość. – Przecież to jakaś katastrofa – mówi nam taksówkarz, którego jakimś cudem udało nam się ostatecznie złapać. Nikt nie miał pojęcia, że to będzie dzień, którego Hiszpanie nie zapomną do końca życia. Przeżyliśmy go z nimi.

To był czarny poniedziałek w Madrycie. Dosłownie. Światło zgasło w całej Hiszpanii i nie tylko. Blackout dotknął Portugalię, Andorę i część Francji. Tak się składa, że tego dnia podróżowaliśmy do Madrytu na turniej z udziałem Igi Świątek. Na własnej skórze przeżyliśmy gigantyczny paraliż, który dotknął stolicę Hiszpanii.

Godz. 15.20. Z niewielkim opóźnieniem wylatujemy do Madrytu z warszawskiego Okęcia. – Czym się pan przejmuje, przecież lotniska mają zasilanie awaryjne, wszystko tam jest w porządku – uspokaja kolejnego pasażera obsługa sieci Wizzair. Lot gładki, bezproblemowy, pilot melduje, że w Madrycie piękne słońce i 22 st. C. O problemach ani słowa.

Na lotnisku widać je już jednak gołym okiem. Działa tylko to, co działać musi. Restauracje wyciemnione i pozamykane na cztery spusty. Spora część połączeń odwołana. Co chwilę powtarzana jest z głośników informacja, że lotnisko działa w trybie awaryjnym i należy się spodziewać opóźnień.

Z Barajas do centrum na co dzień najłatwiej dojechać metrem, ale to nam się rzecz jasna nie uda. “Wszystkie linie metra zamknięte” – napisano na białej tablicy, przed wejściem na stację. Pytamy w informacji, jak inaczej opuścić lotnisko. Pani kieruje nas na parking, gdzie podjeżdżają taksówki i autobusy. I życzy powodzenia. Za kilka minut zrozumiem dlaczego.

– Mamy sześć miejsc! Sześć miejsc! – krzyczy kierowca autobusu linii 200, kursującego do centrum, chwilę po zatrzymaniu. Na przystanku czeka tymczasem tych osób grubo ponad 200. Napierający tłum uspokaja trzech żołnierzy. – W pierwszej kolejności osoby starsze, kobiety i dzieci – słyszymy. W ciągu 30 minut przyjechały dwa autobusy i zabrały może z 10 osób.

Drugą opcją jest taksówka. Tłum oczekujących jest jednak wręcz absurdalny, niekończący wąż prowadzi do wejścia na lotnisko i przez stumetrowy korytarz. Oczekujących – tak na oko – jest przynajmniej 500. Ci najbliżej mety czekają od ponad trzech godzin. Inaczej taksówki zamówić się nie da. Uber i Freenow zawieszają się po kilku minutach, mimo licznych obietnic, że “już prawie znaleźliśmy dla ciebie kierowcę”.

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2024 Myjoy247