NFL
Polska sensacja na MŚ w Trondheim! Przeskoczył skocznię_

Polish sensation at the World Cup in Trondheim! Jumped the jump Tego się zupełnie nie spodziewaliśmy. Na ceremonii medalowej MŚ w Trondheim oglądaliśmy polskiego skoczka! Piąte miejsce Roberta Matei było najlepszym wynikiem dla naszej kadry na MŚ w 1997 roku i najlepszym w całej karierze zawodnika z Chochołowa. A tak naprawdę to mógł być sensacyjny…
Polish sensation at the World Cup in Trondheim! Jumped the jum
45 tysięcy widzów jest na trybunach, mimo złej pogody – zachwycał się Włodzimierz Szaranowicz. Legendarny dziennikarz razem z Krzysztofem Miklasem komentował w TVP konkurs skoków na obiekcie normalnym na MŚ w Trondheim w 1997 roku. Obaj sprawozdawcy byli w szoku po tym, co pokazał Robert Mateja
W sezonie 1996/1997 Mateja był 22-latkiem, który w Pucharze Świata skakał w kratkę. Potrafił zająć piąte miejsce w Harrachovie, ale też zdarzało mu się nie wchodzić do drugich serii konkursów w Innsbrucku, Bischofshofen czy Sapporo, a nawet odpaść w kwalifikacjach w Willingen. Dużo lepiej – wręcz świetnie – spisywał się młodszy kolega Matei z kadry, Adam Małysz. Wówczas zaledwie 19-letni wiślanin stawał na podium w Bischofshofen (drugie miejsce) i Engelbergu (trzecie miejsce), a wygrywał w Sapporo i Hakubie.
– Może to natchnie Małysza do walki – stwierdził Szaranowicz po pierwszym skoku Matei w konkursie MŚ w Trondheim. Po nim – na 94,5 metra – Mateja był ostatecznie 14. w połowie zawodów. A Małysz po skoku na 91 metrów był dopiero 25. Finalnie Małysz poprawił się bardzo wyraźnie, awansując na 14. miejsce. Ale Mateja również w drugiej serii go przyćm
Mateja dostał noty tylko po 17 (cztery) i 17,5 (jedna) punktu. I – jak się później okazało – z tego powodu awansował w rundzie finałowej z miejsca 14. na świetne piąte, a nie na doskonałe trzecie. – Szkoda, że nie zdobyłem medalu, ale to tylko moja wina, lądowanie w drugim skoku było kiepskie – mówił po latach w obszernej rozmowie ze Sport.pl.
Spójrzmy w końcowe wyniki konkursu MŚ 1997 na skoczni normalnej:
Mateja dostał noty tylko po 17 (cztery) i 17,5 (jedna) punktu. I – jak się później okazało – z tego powodu awansował w rundzie finałowej z miejsca 14. na świetne piąte, a nie na doskonałe trzecie. – Szkoda, że nie zdobyłem medalu, ale to tylko moja wina, lądowanie w drugim skoku było kiepskie – mówił po latach w obszernej rozmowie ze Sport.pl.
Spójrzmy w końcowe wyniki konkursu MŚ 1997 na skoczni normalnej:
Janne Ahonen (Finlandia) 263,5 pkt (95 i 98,5 m)
Masahiko Harada (Japonia) 258,5 (99 i 98 m)
Andreas Goldberger (Austria) 257,0 (96 i 94 m)
Kazuyoshi Funaki (Japonia) 256,0 (95,5 m i 94 m)
Robert Mateja – 254,0 (94,5 i 98,5 m)
Wtedy nie stosowano jeszcze rekompensat za wiatr. O wynikach decydowały więc tylko odległości i noty sędziowskie. Sumę odległości najlepszą miał Harada – 197 metrów. Ahonen wygrał pewnie, bo choć w sumie skoczył aż o 3,5 metra mniej od Japończyka, to zaprezentował świetną technikę. Ci dwaj zawodnicy z podium byli od Matei lepsi odległościami, a Ahonen również stylem. Natomiast trzeci Goldberger skoczył w sumie aż o trzy metry mniej od Polaka. Japończyk Funaki, który zajął czwarte miejsce, był od Matei gorszy o 3,5 metra. Ale generalnie ci skoczkowie naprawdę byli od Polaka lepsi. Na stopklatkach z lądowania Matei widać jak na dłoni, że sędziowie musieli dać mu niskie noty. I chyba mogli nawet dać jeszcze niższe niż 17-17,5 pkt. Do sensacyjnego medalu Matei wystarczyłyby noty po 18 pkt.
