NFL
Polska piłka idzie na dno, Robert Lewandowski interweniuje. Nikt z PZPN mu nie pomoże

Co się dzieje z polskimi piłkarzami? Europa nie kupuje już młodych Polaków. Głos w rej sprawie zabrał Robert Lewandowski i od razu wypalił z grubej rury. Zła wiadomość jest taka, że w Polskim Związku Piłki Nożnej nikt sobie z tego nic nie robi. Pijem, bawim się.
Więcej informacji znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
Od lat wiemy, że polska piłka przechodzi poważny kryzys. Ale w Polskim Związku Piłki Nożnej niewiele sobie z tego robią. Walka ze związkowym betonem to walka z wiatrakami. Teraz w rolę Don Kichota, tym razem nie z La Manchy, a z Katalonii, wcielił się Robert Lewandowski. Podczas konferencji prasowej pierwszego dnia zgrupowania kadry, wypalił: — Nie wierzę w to, że w prawie 40-milionowym narodzie nie mamy talentów na miarę europejskiego poziomu i nie mówię tu tylko o piłce nożnej, ale też o innych dyscyplinach. Problem jest gdzieś indziej.
I dodał po chwili:
— Szkolenie, przejście z juniora na seniora nie odbywa się tak, jak powinno i jeśli coś nie wychodzi, to znaczy, że coś nie funkcjonuje, a jeśli coś nie funkcjonuje, to trzeba to zmienić. Ciężko mi na dzień dzisiejszy powiedzieć, gdzie jest jakiś błąd, bo pewnie jest ich wiele, a nie jeden.
Niestety problem w polskiej piłce występuje od lat, napisano na ten temat dziesiątki artykułów, sami pokazywaliśmy różne możliwe rozwiązania, bazując na doświadczeniach tych, którzy odnieśli sukces. Ale jest to jak rzucanie plastikową piłką w gruby kamienny mur z nadzieją, że coś się zmieni.
Talent leży na ulicy
Leo Beenhakker już ponad 15 lat temu przekonywał, że w Polsce talentu nie brakuje. Mówił, że talent leży na ulicy. Trzeba go tylko znaleźć i obrobić, wprowadzić do piłki seniorskiej. Wtedy po raz pierwszy Leo spotkał się z betonem związkowym, zobaczył, że walka o wpływy jest ważniejsza niż walka o poprawę jakości. Starzy związkowcy z pomocą prezesa Grzegorza Laty pogonili Holendra, a za chwilę nastał Zbigniew Boniek. W eleganckim garniturze, ze światowym stylem bycia rządził dziewięć lat i żadnych reform szkolenia nie wprowadził.
Były programy jak Akademie Młodych Orłów itd., ale od początku było jasne, że to żart. Boniek uznał, że ważniejsze dla oceny jego działań są dobre kontakty z zaprzyjaźnionymi dziennikarzami, którzy szerzyli jego przekaz.
Potem przyszedł Cezary Kulesza, w trakcie kampanii opowiadał sporo o szkoleniu, a potem okazało się, że właściwie nie za bardzo rozumiał cokolwiek z tego, o czym mówił i reform nie wprowadzono. Ograniczono się właściwie do zmian podejścia w kadrach młodzieżowych. Wygląda na to, że prezes po prostu wszystkich zrobił w konia. I znając życie, będzie robił przez kolejne cztery lata, bo wybory wygra. Efekt jaki jest, widzimy. Polska dziś nie dostarcza zawodników klasy międzynarodowej.
Efekt “reform” PZPN jest porażający. Idziemy na dno
W styczniu Kacper Tomczyk z TVP Sport zamieścił wpis, który powinien być sygnałem alarmowym. Otóż, jak pisze dziennikarz: “38-milionowy kraj, w którym piłka jest sportem numer 1, jeśli idzie o zainteresowanie, ma obecnie jednego piłkarza U-25, który gra regularnie w pierwszym składzie w którejś z lig TOP5. Nie liczę bramkarzy. Przerażająca statystyka. Tak, to o nas. A tym piłkarzem S. Walukiewicz.”
Oczywiście ta syrena alarmowa wyje na tyle często, że w PZPN nikt się tym nie przejmuje. Dobra, niech sobie dzwonią, trąbią. A my, pijem, bawim się. Za zu zi zu zi zaj.
Szwajcarzy w połowie lat 90. zrobili reformę szkolenia. Dlaczego? Bo uznali, że nie mogą czekać na kolejne przypadkowe złote pokolenie. Bo za takie uchodziło to z Ciriaco Sforzą, Alainem Sutterem, Stephane Chapuisatem. Efekt reform? Szwajcarzy zagrali w 10 z ostatnich 12 turniejów, aż siedem razy wyszli z grupy, dwukrotnie awansowali do ćwierćfinałów mistrzostw Europy. Nieźle jak na mały kraj.
