NFL
Polka u bram Australian Open. Medalistka igrzysk olimpijskich pokonana
Wspaniała seria Katarzyny Kawy trwa nadal! 32-letnia reprezentantka Polski po finale WTA 125 w Buenos Aires przeniosła się do Brazylii – tu w podobnym turnieju we Florianopolis osiągnęła już etap ćwierćfinału. I to w jakim stylu! Ku rozpaczy brazylijskich kibiców pewnie ograła rozstawioną z piątką Laurę Pigossi – 6:3, 6:2. I w wirtualnym ranking WTA awansowała już na miejsce, które może dać, choć nie musi, miejsca w kwalifikacjach Australian Open. W piątek może postawić kropkę nad i.
Przypomnijmy – niespełna dwa tygodnie temu Katarzyna Kawa spadła w rankingu WTA na 297. miejsce. I potrzebowała cudu, by wrócić jeszcze na pozycję dającą prawo gry w kwalifikacjach pierwszego wielkoszlemowego turnieju w przyszłym roku. Która to będzie pozycja, tego jeszcze nie wiadomo. To zależy od zgłoszeń zawodniczek, bo nie wszystkie z drugiej czy początku trzeciej setki rankingu chcą ruszać w styczniu do Australii. I nie wszystkie nawet mogą. Część zaś korzysta z tzw. zamrożonych rankingów.
Polka potrzebowała spektakularnego występu – triumfu w takich zawodach. W Buenos Aires nie była nawet pewna występu, początkowo nie łapała się do eliminacji. Ostatecznie wskoczyła jednak do głównej drabinki, a później wyrzucała z niej rozstawione rywalki. I dotarła do finału – dramatycznego, pełnego emocji. Minimalnie przegrała go z Egipcjanką Mayar Sherif, choć w trzeciej partii prowadziła 4:3.
Turniejowa piątka na drodze Katarzyny Kawy w Brazylii. 32 punkty w jednym gemie, wtedy Pigossi była górąWystęp w finale w Buenos Aires pozwolił Kawie przesunąć się o 50 pozycji – na 247. miejsce. Co najmniej o 20, a może i dla pewności aż o 30, od tego, by myśleć o grze w Melbourne. Turniej we Florianopolis jest dla niej ostatnią szansą na to. We wtorek bardzo łatwo wygrała w pierwszej rundzie z Brazylijką Luizą Fullaną 6:0, 6:1, dziś jednak poprzeczka poszła wyraźnie w górę. Brazylijka Laura Pigossi jest bowiem o 84 miejsca wyżej w rankingu, mogła też liczyć na wsparcie kibiców. I co tu dużo ukrywać: mączka to jej ulubiony teren, choć brązowy medal olimpijski w grze podwójnej zdobyła akurat na twardej nawierzchni, w Tokio.
Obie spotkały się na korcie już w niedzielę, w finale debla. Kawa miała być wtedy prawo zmęczona po meczu o tytuł w singlu z Sherif, ale wspólnie z Mają Chwalińską wygrały jednak tamten pojedynek.
Dziś zaś nie zostawiła rywalce żadnych złudzeń. Co tu dużo mówić, w pierwszym secie Kawa kapitalnie returnowała, “czytała” zamiary rywalki. Jedyne trzy gemy Brazylijka ugrała właśnie wtedy, gdy Polka podawała. W tym ten najdłuższy, piąty, który pewnie obie zapamiętają na długo. Do jego rozstrzygnięcia potrzebne były aż 32 punkty, Polka miała aż dziewięć szans na podwyższenie na 4:1. To jednak Pigossi wykorzystała szóstego break pointa, złapała kontakt. Ale tylko na moment, bo już za chwilę Polka znów ją przełamała. A partię, po godzinie, wygrała 6:3.