NFL
Nowe fakty w aferze mieszkaniowej Nawrockiego. Prof. Ćwiąkalski podważa jego wersję wydarzeń, wskazując na kluczowe nieścisłości.

Dalszy ciąg afery mieszkaniowej Karola Nawrockiego. Światło dzienne ujrzały nowe fakty. Z ustaleń Onetu wynika, że umowa dotycząca sprzedaży kawalerki została podpisana w… areszcie. Sprawie przyjrzał się w rozmowie z “Faktem” prof. Zbigniew Ćwiąkalski. Czy kandydata PiS w wyborach prezydenckich czekają konsekwencje prawne?
Prof. Ćwiąkalski o aferze mieszkaniowej Nawrockiego.3
Zobacz zdjęcia
Prof. Ćwiąkalski o aferze mieszkaniowej Nawrockiego. Foto: Paweł Marcinko/KFP, Piotr Molęcki/newspix.pl, Damian Burzykowski / newspix.pl
Akt notarialny dotyczący sprzedaży kawalerki między Jerzym Ż. a Karolem Nawrockim i jego żoną został podpisany w areszcie śledczym w Gdańsku 24 stycznia 2012 r., w obecności notariusza. Informację tę ujawniły dokumenty pokazane przez posła PiS Przemysława Czarnka, który nie wspomniał początkowo o miejscu podpisania aktu. Dziennikarze Onetu pierwsi zwrócili na to uwagę. Umowa przedwstępna została zawarta, gdy Jerzy Ż. przebywał w areszcie (od 19 listopada 2011 do 17 maja 2012). Nawrocki twierdził, że mieszkanie nabył legalnie, a kwotę 120 tys. zł spłacał przez lata.
Do sprawy odniósł się w “Fakcie” prof. Zbigniew Ćwiąkalski. Prawnik, były minister sprawiedliwości, zauważył na wstępie, że podpisanie umowy w areszcie “jest normalne”.
Jeżeli ktoś jest właścicielem nieruchomości i znajduje się w zakładzie, to jak inaczej ma podpisać umowę sprzedaży? — pyta prawnik. — Mam trójkę notariuszy w rodzinie, którzy bywają w aresztach, by zajmować się takimi kwestiami — opowiada.
W tej całej sprawie podpisanie umowy w areszcie, to jest pikuś. Niczego tak jak wspomniałem, bulwersującego tutaj nie ma. Jest to jednak warta odnotowania ciekawostka. Widać, że Nawrockiemu bardzo zależało na czasie, stąd takie okoliczności. Musiała być na to zgoda sądu albo prokuratury, by doszło do podpisania umowy w areszcie
— wyjaśnia prof. Ćwiąkalski.
Zwraca uwagę, że “największe wątpliwości budzi 120 tys. zł i właśnie ten akt notarialny”. — Nie zapłacił 120 tys., a poza tym bzdury opowiada, że pan Jerzy zostałby wyrzucony z mieszkania. Tak by się nie stało, bo to mieszkanie jest komunalne, więc nikt by go stamtąd nie wyrzucił. Mógłby mieszkać do końca życia, tyle tylko, że mieszkanie wróciłoby do gminy — stwierdza prawnik.
Przypomina, że 30 maja nad sprawą pochyli się Izba Notarialna w Gdańsku. — Stwierdzi, czy Nawrocki złożył fałszywe oświadczenie o tym, że przekazał pieniądze oraz czy złożył oświadczenie, że przekazuje je w obecności notariusza. Przypomnę, że ewentualne konsekwencje grożą temu, co składa, w tym przypadku Nawrockiemu — słyszymy.
