NFL
Miała truć koleżankę z pracy. Córka podejrzanej komentuje sprawę i wskazuje motyw

Małgorzata W., podejrzana o to, że przez kilka tygodni dolewała toksyczne środki do herbaty Agnieszce T., usłyszała zarzut usiłowania spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i zgodnie z decyzją sądu została aresztowana na 3 miesiące. Kobieta obecnie przebywa w areszcie i czeka na rozprawę. Tymczasem na światło dzienne wychodzą kolejne fakty. Reporter “Faktu” dotarł do córki podejrzanej, która zabrała głos w tej sprawie.
Sprzątaczki pracujące na co dzień w gmachu Programu 3 Polskiego Radia, działając ze sobą w porozumieniu, próbowały otruć swoją koleżankę. Proceder trwał od listopada ubiegłego roku do końca grudnia.
Wszystko działo się w pomieszczeniu socjalnym w budynku rozgłośni. Małgorzata W. miała dolewać do herbaty Agnieszce T. toksyczne chemikalia, a Elżbieta D. wiedząc o całej sprawie, miała milczeć. Ich plan wyszedł na jaw, gdy Agnieszka T. zaczęła źle się czuć i podejrzewając współpracowniczki, zainstalowała kamery w kantorku. Wtedy okazało się, co jest przyczyną jej pogorszenia stanu zdrowia. Pracownicy biura do spraw bezpieczeństwa w radiu zaraz po tym, jak otrzymali informacje od poszkodowanej, zorganizowali zebranie i wspólnie z nią mieli udać się na policję. Kryminalni ze Śródmieścia przyjęli zawiadomienie i natychmiast rozpoczęli czynności. Jeszcze tego samego wieczoru Małgorzata W. została zatrzymana i przewieziona do komendy. Po przesłuchaniu usłyszała zarzuty i została tymczasowo aresztowana. Śledczy kilka dni później zatrzymali też Elżbietę D., która miała kryć koleżankę z pracy. Ona również usłyszała zarzuty, ale prokurator wobec niej zastosował policyjny dozór
Reporter “Faktu” rozmawiał z osobami, które wiedzą więcej w tej sprawie. Okazuje się, że motywem działania podejrzanych, miała być napięta sytuacja między sprzątaczkami, która trwała od dłuższego czasu. Kobiety od początku nie polubiły się i nie potrafiły ze sobą rozmawiać ani się dogadać. Jak twierdzą nasi rozmówcy, Agnieszka T. w pracy nie była osobą lubianą, bo za bardzo miała się panoszyć, co rzekomo źle wpływało na atmosferę w zespole i przeszkadzało to innym pracownikom. — Była na takim samym stanowisku, co pozostali pracownicy, ale za bardzo próbowała rządzić. Nikt się jednak nie spodziewał, że ten konflikt aż tak eskaluje i dojdzie do takiej sytuacji — mówi “Faktowi” jedna z osób z otoczenia ekipy sprzątającej w “Trójce”. Jak twierdzi, Małgorzata W. dusiła w sobie wszystkie emocje i nie pokazywała w pracy po sobie, że ma już tego serdecznie dość
Fakt rozmawiał z córką Małgorzaty W., podejrzanej o próbę otrucia Agnieszki T. Kobieta nie zna dokładnego przebiegu tej sprawy. Podczas rozmowy powiedziała jednak, że jej mama nie chciała zrobić nikomu krzywdy, ale wszystko potoczyło się w taki, a nie inny sposób, bo ten konflikt w pracy musiał urosnąć do tego stopnia, że nie wytrzymała emocjonalnie. — Mama narzekała na atmosferę w pracy. Widać było, że jest psychicznie zmęczona. Coś wspominała, że chodzi o koleżankę i jej zachowanie, że wszystkie były na takim samym stanowisku, a ta kobieta miała się za lepszą od nich i musiały za nią pracować. Podobno zdarzało się tak, że one pracowały, a ona siedziała i rozkazywała — opowiada córka.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie Małgorzata W., miała prosić kierownictwo firmy sprzątającej, o przeniesienie, ale miały z tym być jakieś problemy. Córka podejrzanej jest poruszona całą sytuacją. Nie spodziewała się, że to tak się skończy. Ma zamiar bronić mamy w sądzie, bo uważa, że to dobra kobieta. — Mama przez tyle lat pracowała z różnymi ludźmi, ale nigdy nie było takiej sytuacji. Tu najwyraźniej emocje wzięły górę — dodaje.
