Lider polskich skoczków zawiódł. I to dwukrotnie. Rozczarowujący początek MŚ

Najpierw Piotr Żyła, następnie Paweł Wąsek, a jako ostatni Dawid Kubacki. W każdym z trzech piątkowych treningów na skoczni normalnej przed niedzielnym konkursem mistrzostw świata w Trondheim Polacy mieli innego lidera! Szczególnie niepokoi nierówna forma tego drugiego, który w tym sezonie jest najlepszym skoczkiem naszej kadry. Zarówno w pierwszej, jak i trzeciej odsłonie zmagań 25-latek zaprezentował się bardzo przeciętnie.

W pierwszym treningu najlepiej z Biało-Czerwonych spisał się nieoczekiwanie Żyła, który po próbie na 97 m zajął 8. miejsce. Tuż za czołową “10” uplasował się Dawid Kubacki, również uzyskując 97 m, ale z nieco niższą notą. Aleksander Zniszczoł skoczył 94 m, co dało mu 19. lokatę. Słabiej wypadli Paweł Wąsek (88 m, 37. miejsce) i Jakub Wolny (91 m, 40. miejsce).

Najlepszy wynik w tej serii zaliczył sensacyjnie Kevin Bickner, który jako jedyny osiągnął granicę 100 m. Za Amerykaninem znaleźli się Johann Andre Forfang oraz Philipp Raimund. Blisko czołówki byli Andreas Wellinger, Anże Lanisek i Kristoffer Eriksen Sundal, którzy oddali solidne skoki, ale nie byli w stanie nawiązać walki o zwycięstwo. Słabiej wypadli za to liderujący w Pucharze Świata Jan Hoerl (18. miejsce) oraz Daniel Tschofenig (14. miejsce).

Drugi trening nie ułożył się dla Polaków tak dobrze, jak pierwszy. Tym razem najwyżej sklasyfikowany został Wąsek, który poprawił się o 10 m, ale po skoku na 98 m zajął dopiero 19. miejsce. Kubacki znalazł się na 24. pozycji, natomiast Żyła nie zdołał powtórzyć swojego wyniku i uplasował się na 33. lokacie. Aleksander Zniszczoł był 41., a Jakub Wolny 49.

Najlepszy skok tym razem oddał Lanisek, który pofrunął aż 102 m. Drugie miejsce zajął Wellinger, a trzecie Forfang. Wysoko znaleźli się także Robin Pedersen i Sundal, a czołową “8” uzupełnili Marius Lindvik, Raimund i Hoerl. Tschofenig był natomiast 10. Podobnie jak w pierwszym treningu dopiero w drugiej dziesiątce znaleźli się Stefan Kraft i Ryoyu Kobayashi.