NFL
Horror w szpitalu w Częstochowie. 29-latek pobił i groził śmiercią lekarce

W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Częstochowie doszło do niepokojącego zdarzenia. Podczas udzielania pomocy medycznej jeden z pacjentów – 29-letni Kamil B. – zaatakował lekarkę. Według informacji przekazanych przez Prokuraturę Okręgową w Częstochowie mężczyzna nie tylko obrażał lekarkę słowami uznawanymi za obelżywe, ale również dopuścił się przemocy fizycznej – popchnął ją, uderzył w twarz i kopnął. Do tego groził jej śmiercią.
Horror w szpitalu w Częstochowie. 29-latek pobił i groził śmiercią lekarce.
Horror w szpitalu w Częstochowie. 29-latek pobił i groził śmiercią lekarce. Foto: Łukasz Płocki / newspix.pl
Do incydentu doszło w poniedziałek 28 kwietnia. Jak poinformował rzecznik prokuratury Tomasz Ozimek, pacjent został przywieziony do szpitala, gdzie miał otrzymać pomoc. Zamiast współpracować z personelem, zaatakował kobietę wykonującą swoje obowiązki służbowe.
Prokuratura Rejonowa Częstochowa-Północ postawiła 29-latkowi zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego, znieważenia oraz kierowania gróźb karalnych. Mężczyzna odmówił składania wyjaśnień.
Ze względu na powagę zarzutów oraz realne ryzyko, że podejrzany może dopuścić się kolejnego przestępstwa, prokuratura wystąpiła do sądu z wnioskiem o tymczasowy areszt. We wtorek sąd przychylił się do tego wniosku i zdecydował, że Kamil B. spędzi w areszcie najbliższe trzy miesiące. Grozi mu kara do trzech lat więzienia.
Przypomnijmy, że po poniedziałkowym tragicznym zdarzeniu Prokuratura Rejonowa Kraków-Podgórze prowadzi śledztwo w sprawie brutalnego zabójstwa lekarza w Szpitalu Uniwersyteckim. We wtorek rano do gabinetu ortopedy wtargnął 35-letni mężczyzna i zaatakował lekarza nożem w trakcie wizyty z pacjentką. Choć personel natychmiast udzielił pomocy, medyk zmarł w wyniku ciężkich obrażeń.
Napastnik został obezwładniony przez ochronę i zatrzymany przez policję. Jak poinformował dyrektor placówki, napastnik był pacjentem niezadowolonym z leczenia. Sprawą wcześniej zajmował się Rzecznik Praw Pacjenta, który nie dopatrzył się nieprawidłowości.
