Connect with us

NFL

Dramat 9-letniej Julii. Matka miała ją latami okaleczać żrącą substancją. Wstrząsające kulisy

Published

on

Zamiast beztroskiego dzieciństwa, zgotowała swojej córeczce prawdziwe piekło. Monika B. (45 l.) przez całe lata jeździła z małą Julią po lekarzach, sprawiając wrażenie, że martwi się o zdrowie córeczki i chce się dowiedzieć, co jej dolega. W międzyczasie stan Julki systematycznie się pogarszał. Na jej twarzy i szyi nieustannie powstawały nowe, tajemnicze rany. W końcu lekarze powiadomili o sprawie prokuraturę, twierdząc że wykwity skórne na twarzy dziecka nie miały charakteru naturalnego. Teraz do Sądu Okręgowego w Siedlcach został skierowany akt oskarżenia przeciwko matce Julii.

Dramat 9-latki spod Łukowa. Matka miała ją latami oszpeca.3
Zobacz zdjęcia
Dramat 9-latki spod Łuko

Materiały policyjne
Monika B. z miejscowości Sięciaszka Druga w gminie Łuków (woj. lubelskie) przez lata udawała kochająca, troskliwą matkę, która swojej córeczce chce przychylić nieba. Niemal od urodzenia Julki regularnie organizowała zbiórki pieniężne na jej leczenie. Jeździła też z dziewczynką po lekarzach, sprawiając wrażenie, że martwi się o zdrowie córeczki i chce się dowiedzieć, co jej dolega.

W opisach zbiórek drobiazgowo wyjaśniała, co się dzieje z jej córeczką. Według Moniki B. Julka cierpiała na genetyczną chorobę skóry na twarzy, tzw. pęcherzycę. I — jak zapewniała — nikt z lekarzy nie wiedział, jak pomóc dziewczynce.

— Skóra odchodząca płatami i ból, który nie ustępuje nawet na chwilę, tak wygląda życie mojej córeczki. Bywają chwile, kiedy Julcia krzyczy z bólu. Nie pomagają nawet silne sterydy. Lekarze podejrzewają u Julki EB, czyli pęcherzowe oddzielanie się naskórka. Obecnie czekamy na wyniki badań genetycznych, które stwierdzą, jaka to odmiana tej choroby i jakie leczenie dobrać, by jak najlepiej pomóc Julce i powstrzymać to potwornie cierpienie… — wyjaśniała w opisie jednej ze zbiórek kobieta.

Tłumaczyła, że robi wszystko, żeby pomóc córeczce. Przekonywała, że nie może nawet jej przytulić, żeby nie wywołać u dziecka kolejnej fali ogromnego bólu. I wszyscy jej wierzyli. Ludzie wzruszeni losem małej dziewczynki hojnie wykładali pieniądze. Monika B. pokazywała się w telewizji, pomagały jej przeróżne fundacje. Zdaniem śledczych, wszystko jest oszustwem, uknutym przez kobietę. Tylko cierpienie dziewczynki jest prawdziwe.

W końcu lekarze nabrali podejrzeń. Dyrektor Szpitala Klinicznego Nr 1 w Lublinie powiadomił o sprawie prokuraturę w związku z wątpliwościami przedstawionymi przez Monikę B. co do choroby jej dziecka.

— Zawiadamiająca wskazała, iż obraz kliniczny oraz przebieg choroby małoletniej nie odpowiadał żadnej znanej naukowo i empirycznie jednostce chorobowej, co więcej, morfologia (kształt) i ewolucja wykwitów skórnych na twarzy dziecka nie miały charakteru naturalnego, a okoliczności ich powstania należało wyjaśnić — informuje Jolanta Dębiec z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2024 Myjoy247