NFL
Cios kamieniem zakończył tortury 13-latki. Rodzice sprawcy: latami żyliśmy z mordercą

Miała zaledwie 13 lat i całe życie przed sobą. Niestety, na jej drodze stanął 34-letni wtedy Marek H. Sylwia z Bobolic (woj. zachodniopomorskie) została zaciągnięta do lasu, zgwałcona i zamordowana w 1997 r. Jej zmasakrowane ciało znaleziono po czterech miesiącach. Marek H. wpadł dopiero w 2008 r. Jego rodzice opowiadali wtedy “Faktowi” z przerażeniem, że nie mieli pojęcia, że przez 11 lat mieszkali pod jednym dachem z mordercą.
Pani Teresa i pan Bazylii kilkanaście lat temu opowiadali w “Fakcie” o tym, jak dowiedzieli się po latach, że ich syn zabił dziewczynkę.6
Zobacz zdjęcia
Pani Teresa i pan Bazylii kilkanaście lat temu opowiadali w “Fakcie” o tym, jak dowiedzieli się po latach, że ich syn zabił dziewczynkę. Foto: Gryń Przemysław / newspix.pl
Bezbronna Sylwia zginęła 4 kwietnia 1997 r. Tego dnia, idąc do szkoły, spotkała Marka H. Mężczyzna zawlekł z drogi do lasu płaczącą dziewczynkę, tam zgwałcił ją i zamordował. Piekło dziecka trwało kilka godzin. Ostatecznie dziewczynka zginęła od ciosu kamieniem. Jej umęczone ciało sprawca przykrył gałęziami. Zostało odnalezione po kilku miesiącach. Natrafił na nie przypadkowy grzybiarz, który najpierw znalazł dziecięcy but. Nie przypuszczał, że zaraz dokona makabrycznego odkrycia. Marek H. został zatrzymany dopiero 11 lat później. Jego rodzice nie mogli uwierzyć, gdy policjanci przekonywali ich, że to właśnie ich syn jest mordercą.
W I instancji Marek H. został skazany na 25 lat więzienia. Jednak Sąd Apelacyjny w Szczecinie okazał się bardziej łaskawy dla zabójcy dziewczynki i obniżył tę karę do 15 lat po odwołaniu złożonym przez oskarżonego. Oznacza to, że Marek H. jest już na wolności. O obniżeniu wymiaru kary zdecydowało m.in. przyznanie się oskarżonego na początku śledztwa do zbrodni i ujawnienie okoliczności przestępstwa. Zwrócono uwagę, że bez tego pociągnięcie go do odpowiedzialności byłoby niemożliwe.
Początkowo śledztwo zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawcy. Podjęto je na nowo w 2008 r., po zatrzymaniu przez policję Marka H. Mężczyzna na początku przyznał się do winy. Twierdził jednak, że był tylko współuczestnikiem zbrodni, a jej głównym sprawcą był jego kuzyn Rafał B. Ten w niejasnych okolicznościach popełnił w 2001 r. samobójstwo. Prokuratura nie była przekonana co do jego udziału w zbrodni. Wtedy Marek H. odwołał swoje przyznanie się. Twierdził, że wymusili je policjanci. Podczas procesu jednak uznano tę wersję za niewiarygodną.
Wieś Chmielno, w której mieszkał Marek H. była w szoku po jego zatrzymaniu. Było wiadomo, że mężczyzna lubi sobie wypić, wszczyna w domu awantury i zdarzyło mu się pobić ojca. Nikt nie przypuszczał jednak, że był zdolny do bestialskiej zbrodni na dziecku. Zdruzgotani byli rodzice Marka H., z którymi “Fakt” rozmawiał po zatrzymaniu ich syna. — Wiedzieliśmy, że dręczą go jakieś wyrzuty sumienia, ale nigdy nie pomyśleliśmy, że nasz syn mógł się dopuścić tak strasznej zbrodni — mówili kilkanaście lat temu pan Bazyli i pani Teresa.
W kuchni na ścianie wisi zegar, krucyfiks i zdjęcie Jana Pawła II. (…) W pokoju Marka H. na ścianie również wiszą święte malowidła. A zaraz obok jego stara fotografia w pierwszokomunijnym stroju. Nie sposób pomyśleć, że to dziecko o anielskiej twarzy kilkanaście lat później będzie potrafiło brutalnie zamordować niewinną dziewczynkę
pisał wtedy reporter “Faktu”.
Mimo że toczyła się sprawa o znęcanie się Marka H. nad rodzicami, staruszkowie nigdy nie pomyśleliby, że to ich syn jest okrutnym zabójcą
