NFL
Ciała nie odnaleziono do dziś, nie pomogło nawet FBI. Zaginiona Amerykanka ukrywa się w zakonie?

To bez wątpienia jedna z najciekawszych kryminalnych spraw ostatnich lat. Nie tylko ze względu na oskarżonego, ale i niecodzienny poszlakowy charakter sprawy. Gretchen P. zaginęła w Warszawie pięć lat temu. Jej ciała szukały w Wiśle polskie służby, którym pomagali agenci Federalnego Biura Śledczego (FBI), ale zwłok do tej pory nie odnaleziono. Podczas nowego procesu w tej sprawie coraz częściej pada pytanie, czy możliwe jest, aby Gretchen żyła, ale się ukrywa. Szczególnie pod lupę wzięto różne parafię i jej znajomości z duchownymi.
Ciała Gretchen P. wciąż nie znaleziono, proces ruszył ponownie. 9
Zobacz zdjęcia
Ciała Gretchen P. wciąż nie znaleziono, proces ruszył ponownie. Foto: Facebook, Natalia Bet / Fakt.pl
Mimo zakrojonych na ogromną skalę poszukiwań do dziś nie odnaleziono ciała Gretchen P. (†68 l.). Amerykanki, która na emeryturze przeprowadziła się do Polski i zamieszkała na warszawskim Żoliborzu. Śledczy są jednak pewni, że to syn zamordował matkę, a potem w okrutny sposób pozbył się jej zwłok. Pociął jej ciało i wrzucił do Wisły. W 2023 r. sąd wydał nieprawomocny wyrok w tej sprawie i skazał go na 25 lat więzienia.
Od wyroku wpłynęła apelacja. Sąd uchylił wyrok i sprawę przekazał do ponownego rozpoznania przez Sąd Okręgowy w Warszawie, wskazując na “nienależytą obsadę” sądu pierwszej instancji. Chodziło o jednego z sędziów, który miał zostać nieprawidłowo powołany.
Amerykanka razem z synem Karlem w 2016 r. przeprowadziła się do Polski. Zamieszkali na warszawskim Żoliborzu. Utrzymywali się ze świadczeń emerytalnych, które Gretchen otrzymywała z USA i Szwajcarii. Ostatnie wiadomości 68-latka wysłała do znajomych w 2020 r. Wówczas – jak okazało się podczas procesu – Gretchen i Karl się pokłócili. Zdaniem sądu syn, wykorzystując przewagę fizyczną i zaskoczenie matki, zaczął dusić ją poduszką i “dążył konsekwentnie do odebrania jej życia”.
O sprawie było głośno nie tylko z powodu tajemniczego zaginięcia Amerykanki, w której poszukiwani pomagali agenci Federalnego Biura Śledczego (FBI), ale i dzięki spektaklowi, który odegrał jej syn w sądzie.
Podczas poprzedniego procesu salutował, nie reagował na upomnienia, awanturował się, a dziennikarzom pokazywał znak pokoju. Twierdził też, że współpracuje z amerykańskim rządem. Chętnie opisywał szczegóły zbrodni, ale jednocześnie skarżył się, że nie chce być traktowany jak morderca i psychopata.
Teraz Karl P. zmienił się nie do poznania. Podczas rozprawy 11 marca zachowywał się spokojnie i zadawał świadkom rozsądne pytania. Tego dnia przesłuchanych zostało dwóch znajomych zamordowanej Gretchen. Dużo czasu poświęcono Zgromadzeniu Księży Najświętszego Serca Jezusowego. – Był to jeden z punktów, w którym Grażyna zatrzymywała się, gdy przyjeżdżała do Polski. Miała tam swoje miejsce i zawsze mogła liczyć tam na pomoc – wyjaśnił pan Robert.
Rozmawiano również na temat jej relacji z ks. Michałem. Z duchownym kobieta poznała się, mieszkając jeszcze w USA. Ale z zeznań koleżanki wynika, że znajomość ta się z czasem najprawdopodobniej urwała. Zapytano się też o znajomość Amerykanki z innym duchownym, z Zakopanego. Znajduje się tam dom rekolekcyjny. – Czy Gretchen zatrzymywała się tam? – zapytał sąd.
– Grażynka na pewno raz tam była ze znajomymi, ale raczej tam nie nocowała – wyjaśniła pani Elżbieta. I dodała, że często za to jeździła na jednodniowe wypady do Częstochowy, na Jasną Górę.
Podczas składania zeznań Karl P. twierdził, że mama nie akceptowała jego dziewczyny. Ale wyznał jednocześnie, że ma do niej żal, ponieważ po śmierci ojca przejęła majątek, który przypisał mu ojciec. – Mieliśmy podzielić się spadkiem pół na pół, jednak to się nie stało – opowiadał. – To była jedyna osoba, która dbała o mnie i w tym samym czasie mnie okradała – mówił.
