NFL
– Choroba Gosi spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Ona nigdy na nic nie chorowała. W styczniu przez trzy dni miała silne bóle głowy. Myśleliśmy, że to migrena, bo objawy były podobne – opowiada jej mama. WIęcej w komentarzu

24 marca to dzień, który odmienił życie 16-letniej Małgosi i jej rodziny. U licealistki wykryto złośliwy nowotwór mózgu. – Choroba Gosi spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Ona nigdy na nic nie chorowała. W styczniu przez trzy dni miała silne bóle głowy. Myśleliśmy, że to migrena, bo objawy były podobne – opowiada jej mama, Agnieszka Kuźma. Rodzice zbierają środki na leczenie dziewczynki.
U 16-letniej Małgosi pod koniec marca zdiagnozowano glejaka o dużej złośliwości. Rodzice od miesiąca walczą o życie dziewczynki i zbierają środki na leczenie. Kiedy mama 16-latki odbiera mój telefon, jest w drodze do szpitala. Dziewczynka ma za sobą drugą dawkę radioterapii. Opowiada mi ich historię.
Miesiąc temu nasze życie wywróciło się do góry nogami. Choroba Gosi spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Ona nigdy na nic nie chorowała. W styczniu przez trzy dni miała silne bóle głowy. Myśleliśmy, że to migrena, bo objawy były podobne: światłowstręt, wrażliwość na dźwięki. Ale cały czas mówiła, że ma dziwne uczucie w głowie. Że jest ociężała. Pojawiały się bóle. Byłyśmy u neurologa. Neurolożka zbadała i powiedziała, że wszystko jest okej i że gdyby było coś w głowie, to po wstępnym badaniu, by wiedziała. Uparłam się, że chcę zrobić rezonans. No i dała skierowanie, ale bez kontrastu, zaznaczając, że nie podejrzewa, żeby tam coś było.
W piątek zrobiliśmy rezonans, a w niedzielę przyszły wyniki. W poniedziałek byliśmy już na neurochirurgii w Centrum Zdrowia Dziecka. Jak zobaczyli obraz na płycie, to natychmiast Gosię skierowali do operacji. Okazało się, że ma wodogłowie i to bardzo niebezpieczne. Że przez ciśnienie w głowie serce może przestać pracować. Wodogłowie wynikało z obecności guza…. On blokował przepływ. Udrożnili, pobrali wycinek i wyszło, że to glejak o dużej złośliwości.
Jest on położony w takim miejscu… odpowiedzialnym za wzrok, chodzenie… Neurochirurdzy powiedzieli, że nie podejmą się operacji. Skonsultowaliśmy to już z wieloma profesorami. Zawsze ktoś poleca nam kogoś innego, kto “wszystko robi”. I słyszymy, że tego nie zrobi. Nie możemy tego operować, w związku z tym przenieśli nas na onkologię, żeby działać. Gosia miała już pięciodniową chemię, żeby zlikwidować obrzęk w mózgu. Wczoraj dostała pierwsze naświetlanie, dzisiaj jest po drugiej dawce. Ma ich mieć szesnaście, ale z podwójną mocą.
“Musimy działać, żeby ją ratować”
Plan na razie jest taki, że jesteśmy w Centrum Zdrowia Dziecka i leczenie jest w ramach NFZ. W międzyczasie konsultuję z onkologami, co dalej. Każda taka wizyta to 600 zł za kilka minut. Szukamy rozwiązania, wysłałam też badania Gosi do Szwajcarii. Nie wiemy, co nam, kto powie. Jutro idę do profesora poleconego przez człowieka, który przeszedł dokładnie to, co Gosia. On sprowadził mu lek z zagranicy i ten człowiek żyje. Szukamy możliwości wszędzie. Nie wiemy, co się stanie i co będzie potrzebne. Leki, które Gosia dostaje w domu, suplementy i probiotyki też są bardzo kosztowne.
Teraz właśnie jadę do Gosi, bo wymieniam się z mężem. Rano dostała dożylnie leki przeciwobrzękowe i przeciwwymiotne. Na razie jest dobrze. Wczoraj bolała ją głowa po naświetlaniach. Pan doktor powiedział, że pierwsze dni są najtrudniejsze.
Wiemy, że musimy działać, żeby ją ratować. W ciągu chwili wywróciło się wszystko do góry nogami. Dowiedzieliśmy się, że jest chora 24 marca. W ciągu miesiąca wydarzyło się tyle… Liczy się czas. Musimy to przede wszystkim zatrzymać, dlatego wszystko tak szybko się dzieje. Mamy zaufanie do Centrum Zdrowia Dziecka. Musimy komuś ufać, bo jesteśmy tylko rodzicami i chcielibyśmy ją ustrzec przed wszystkim. Ale nie możemy…
Od małego Gosia była bardzo uzdolniona muzycznie. Chodziła na lekcje śpiewania i brała udział w konkursach. W międzyczasie odkryła w sobie pasję do tańca i do aktorstwa. Połączyła to w musicalu. Jest w szkole musicalowej w Wesołej. Występują w dwóch spektaklach w Teatrze Capitol. Zaczynała od drobnych ról, a teraz już ma poważniejsze. Tańczy już wszystkie tańce. I swoje solówki. Wchodzi na scenę i zostawia wszystkie stresy ze szkoły, całe powietrze z niej schodzi. Jak to wszyscy powiedzieli: niedawno rozkwitła. I choroba jej w tym przeszkodziła.
Teraz czujemy, jak bardzo lubiana jest Gosia. To niesamowite. Ja od kilku dni nie jestem w stanie funkcjonować ze wzruszenia… Ile osób chce jej pomóc! To jest właśnie to, że ona jest taką osobą, obok której trudno przejść obojętnie. Jest taka ciepła i zawsze chętna do pomocy. Zwykle to my pomagaliśmy, więc jest nam trudno przyjmować pomoc. Ale jej potrzebujemy. Aktualnie Gosia jest w drugiej liceum… Dużo jeszcze przed nią do zrobienia. Bardzo byśmy chcieli, żeby jej się to udało…
