NFL
Akcja służb na posesji Jana Klimka. Prokurator w ogniu krzyżowych pytań. Zwłaszcza jedno zbiło go z tropu
Podczas policyjnych czynności, które miały miejsce w środę (26 marca) na posesji Jana Klimka zgromadzeni na miejscu dziennikarze po raz pierwszy mieli okazję, by osobiście porozmawiać z prokuratorem prowadzącym sprawę zaginięcia Beaty Klimek. Śledczy znalazł się w krzyżowym ogniu pytań. Zwłaszcza jedno pytanie wywołało jego konsternację. A mianowicie, dlaczego trzeba było czekać aż ponad pięć miesięcy na tak zdecydowane działania służb? — Na każde działania trzeba czekać. Do tego czasu były wykonywane inne działania — odpowiedział prok. Jacek Powalski z Prokuratury Regionalnej w Szczecinie.
Czy w sprawie zaginięcia Beaty Klimek szykuje się przełom? Mogą na to wskazywać intensywne działania służb, które już drugi dzień z rzędu mają miejsce na posesji męża zaginionej kobiety w Poradzu (woj. zachodniopomorskie)
W środę, 26 marca, do zgromadzonych na miejscu dziennikarzy wyszedł prowadzący sprawę prok. Jacek Powalski z Prokuratury Regionalnej w Szczecinie. Reporterzy wzięli go w krzyżowy ogień pytań, co zrozumiałe, bo do tej pory prokuratura milczała w sprawie zaginięcia Beaty Klimek jak zaklęta.
Dziennikarze najpierw zapytali prokuratora o charakter czynności wykonywanych na posesji Jana i Beaty Klimków.
— Poszukujemy śladów mogących mieć związek z zaistniałym zdarzeniem, które jest przedmiotem prowadzonego śledztwa. Mówimy o zaginięciu pani Beaty, ale sprawa jest prowadzona w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci pani Beaty. Oczekujemy odnalezienia ciała pani Beaty, ale gromadzimy także inne dowody, w szczególności ślady, które będą potem również analizowane — wyjaśnił prok. Jacek Powalski
Kolejne pytanie wywołało lekką konsternację śledczego, ale wydaje się być ono szczególnie ważne: dlaczego aż pięć miesięcy trzeba było czekać na tego typu działania służb?
— Na każde działania trzeba czekać. Do tego czasu były wykonywane inne działania. Przesłuchano wiele osób, były też wykonywane działania tutaj na miejscu, również działania tak samo specjalistyczne, jak w chwili obecnej — powiedział wymijająco prokurator.
Dziennikarze jednak nie zadowolili się tą odpowiedzią: — Być może tych zwłok należało szukać tutaj już wcześniej? — dopytywali.
— Były szukane już wcześniej, ale wówczas te czynności nie przyniosły pozytywnego rezultatu — odpowiedział prok. Powalski.
— A co takiego się wydarzyło, że prowadzicie teraz takie działania? — nie ustępowali reporterzy.
— Chociażby zmienił się prowadzący — wyjaśnił śledczy.
— Czy badania wariograficzne miały na to wpływ? — dopytywali dziennikarze.
— Nie udzielam w tym zakresie informacji — uciął prok. Powalski.
— Czy zakładacie, że zwłoki — o ile tu były — zostały już przeniesione? — padło kolejne pytanie.
— Jest taka możliwość — odpowiedział prokurator.
Dziennikarze chcieli się też dowiedzieć, jakie będą kolejne czynności służb na posesji Jana Klimka.
— Teren jest bardzo trudny. Sama sprawa jest bardzo skomplikowana, jest również skomplikowana pod względem logistycznym i do wszystkiego musimy się przygotować. Są tutaj biegli z zakresu genetyki sądowej — przekazał prok. Powalski.
