NFL
Adam Nawałka poproszony o pomoc. Doradzał w kluczowej kwestii dla reprezentacji Polski
Zanim polskie piłkarki trafiły do Arłamowa, Nina Patalon konsultowała ten pomysł z Adamem Nawałką. Dziś mają wszystko, by jak najlepiej przygotować się do historycznych mistrzostw Europy. Okazuje się, że przy wyborze lokalizacji dużą rolę odegrały nie tylko baza medyczna oraz treningowa, ale także… stadnina koni i alpaki. A gdy pytaliśmy zawodniczki, co będzie ich najmocniejszą stroną na tle faworyzowanych rywalek, odpowiadały niemal jednogłośnie.
Po raz pierwszy Arłamów zagościł w świadomości polskich kibiców piłkarskich w 2016 r., gdy przed mistrzostwami Europy na bazę wybrał ten kompleks Adam Nawałka. To właśnie m.in. z byłym selekcjonerem Nina Patalon konsultowała swoją decyzję przy wyborze miejsca na zgrupowanie przed tegorocznym Euro.
Jego opinia była bardzo, bardzo pozytywna. Każdy członek sztabu znajdujący się w moim zespole miał warunki w pełni dostosowane do swoich wymagań. Myślę, że nie jesteśmy zbyt natarczywi, wskazując, ile trawa powinna mieć centymetrów. Nawet najmniejsze życzenie zostaje spełnione, komfort pracy jest naprawdę duży – mówiła podczas poniedziałkowej konferencji trenerka polskiej kadry.
W pierwszym tygodniu zgrupowania plany treningowe zawodniczek były mocno zindywidualizowane. — Dziewczyny były na różnych etapach, niektóre kończyły sezon wcześniej, inne później. Skupialiśmy się przede wszystkim na podbudowie fitness, chcieliśmy zmęczyć ciało, jednocześnie dbając o to, żeby mentalnie odpocząć – podkreślała selekcjonerka.
Mamy ku temu warunki, dużo daje nam kontakt z naturą, która jest elementem regenerującym sferę mentalną. Na co dzień nie da się być tak blisko stadniny czy alpak. Najważniejsza była baza medyczna, bo proces regeneracji był dla nas kluczowy i ten aspekt także został zrealizowany. Drugi najważniejszy to boisko i ono też jest fantastyczne. Jeśli chodzi o przygotowania, jestem bardzo spokojna i zadowolona, że tu jesteśmy – dodała.
Drugi tydzień zgrupowania będzie już wyglądał inaczej. Drużyna bardziej skupi się na aspektach technicznych. W piątek czeka ją ostatni sprawdzian przed wylotem na Euro. O 15.30 w Mielcu zagrają z Ukrainą. Po tym starciu zaplanowano dwa dni na regenerację, a w poniedziałek Polki polecą już do Szwajcarii.
Wspomniane wcześniej Euro 2016 okazało się historyczne, bo Polacy doszli do ćwierćfinału, a mogli osiągnąć jeszcze więcej. Tegoroczną imprezę już teraz w kontekście Polek można tak określić. Zagrają na tak prestiżowej imprezie po raz pierwszy. I mają przed sobą wyjątkowo trudne zadanie. W grupie zmierzą się z faworyzowanymi Niemkami, Szwedkami i Dunkami. Do Szwajcarii lecą jednak nie tylko stawić czoła sportowemu wyzwaniu, ale i z ważną misją.
— Jeśli patrzysz wysoko, widzisz, jak długa i ciężka droga przed tobą, to czasami trudno to udźwignąć, natomiast jeśli patrzysz przed siebie, to skupisz się na kolejnym kroku i na tym, jak go postawić. Myślę, że wtedy jest zdecydowanie łatwiej. To jest filozofia, którą przyjęłyśmy cztery lata temu. W sporcie zawodowym wyniki są najważniejsze, ale nigdy nas nie określają. Wychodzimy na boisko, żeby dawać z siebie wszystko, a wtedy musisz mieć świadomość, że pod każdym względem jesteś bardzo dobrze przygotowany. To powoduje, że łatwiej gra się w piłkę – tłumaczyła obrazowo Patalon.
Musimy wszyscy zdawać sobie sprawę z tego, że to jest turniej, który dla dziewczyn jest pierwszym doświadczeniem na mega elitarnym poziomie. Drugi aspekt jest taki, że są pierwsze, więc przecierają ścieżki dla kolejnych zawodniczek. Dla nas najważniejsze jest, żebyśmy naprawdę dobrze tam zagrały i spowodowały, że piłka nożna kobiet w Polsce będzie sportem numer jeden, najważniejszą kobiecą dyscypliną zespołową w naszym kraju i będzie to inspiracja dla dziewczynek, które zaczynają swoją przygodę z piłką – dodawała.
Nasze piłkarki doskonale zdają sobie sprawę, że na Euro wystąpią w roli underdoga. I nie mają z tego powodu żadnych kompleksów. W zdecydowanej większości to zawodniczki, które przygodę z piłką rozpoczynały od kopania z chłopakami. Niektóre nawet nie zdawały sobie sprawy, że kiedyś będą miały przywilej gry w drużynach złożonych tylko z dziewczyn.
Jak byłam mała, to nie było tak głośno o kobiecej piłce w Polsce, nie miałam takich autorytetów wśród piłkarek, więc myślę, że jesteśmy przykładem dla dziewczyn, które dopiero zaczynają przygodę z piłką — mówiła Natalia Radkiewicz.
— Słyszałam teksty typu “babochłop” albo “kobieta do garów”, to były inne czasy. Cieszę się, że teraz jest coraz więcej akademii dla dziewczyn. Ja sama, choć pochodziłam z dużego miasta, bo z Warszawy, miałam możliwość gry tylko w jednym klubie kobiecym – wtórowała jej Weronika Zawistowska.
Gdy pytamy o mocne strony naszego zespołu na tle wyżej notowanych faworytek, z ust niemal każdej zawodniczki wybrzmiewała taka sama odpowiedź. – Mamy świetny zespół, wszystkie gramy do jednej bramki i ten team spirit może nam tylko pomóc – mówiła choćby Radkiewicz.