Connect with us

NFL

Byłem w fabryce Ferrari. Poznałem Romeo i Julię, zostałem świadkiem na ślubie

Published

on

W położonym wśród pól cichym mieście wielkości Gostynina bądź Hrubieszowa mieści się drugie miasto — populacją zbliżone do nadmorskiej Łeby. To tutaj codziennie powstaje kilkadziesiąt samochodów, o których marzy cały świat. Przez kilka godzin zwiedzałem fabrykę Ferrari: tak bardzo tajną, że pozaklejano mi wszystkie obiektywy w telefonie. W halach widziałem za to wspaniale uzupełniających się Romeo i Julię oraz ceremonię zaślubin, a nieco dalej — prywatne bolidy F1, za które klienci zapłacili kilka ładnych milionów euro, a i tak nie mogą zabrać ich do domu.

Jak na kompleks fabryczny jest tu bardzo niefabrycznie. Chodząc między gmachami, w których łącznie pracuje ok. 3500 osób, czułem się jak w ośrodku wypoczynkowym, którego budynki za sprawą kaprysu ekscentrycznego architekta wystylizowano na zakłady przemysłowe. Na zewnątrz hal panował wręcz wakacyjny spokój, przerywany jedynie… nie, nie hukiem młotów i jazgotem obrabiarek, ale śpiewem ptaków. Prawdziwym, organicznym.

Fabrykę Ferrari zwiedziłem przy okazji przedpremierowej prezentacji firmy Hot Wheels, która po 11 latach przerwy znów oferuje malutkie, ale świetnie odwzorowane repliki aut najsłynniejszej włoskiej marki.

Przeczytaj także: Obejrzałem Ferrari na każdą kieszeń. Pierwsza taka okazja od 11 lat

Fabryka Ferrari położona jest w cichym, ok. 17-tysięcznym Maranello w północnej części Włoch. To spokojne, wręcz senne miasteczko: ruch jest niewielki, dominuje niska zabudowa. Osią kompleksu fabrycznego jest Aleja Enzo Ferrari. Pozostałe fabryczne uliczki noszą nazwy mistrzów Formuły 1. Na żadnej tabliczce nie znajdziesz jednak nazwiska Schumacher.

Człowieka, który w bolidach Ferrari zdobył aż pięć tytułów mistrza świata kierowców Formuły 1, uhonorowano nieco dalej. Pośrodku pętli fabrycznego toru Fiorano stoi bowiem niepozorny budyneczek z czerwonym okiennicami: to właśnie w nim mieszkał Enzo Ferrari (nieformalnie nazywany “Il Commendatore”). A plac obok nosi właśnie imię Michaela Schumachera.

“Il Commendatore” pamiętają też najwcześniejsze budynki kompleksu fabrycznego. Poznasz je po charakterystycznej barwie. Wbrew pozorom to wcale nie jest czerwień. Ukochanym kolorem Enzo był bowiem żółty, który wypełnia tarczę herbu Modeny, rodzinnego miasta założyciela Ferrari. Czas i pogoda zrobiły jednak swoje: dziś te budynki mają już piaskowy odcień.

Dlaczego więc synonimem Ferrari jest czerwień? Bo ówczesne przepisy nakazywały włoskim zespołom startować w czerwonych bolidach.

W kompleksie fabrycznym Ferrari w oczy rzuca się jeszcze jeden kolor: zielony. Aleja Enzo Ferrari jest solidnie zadrzewiona — kolejna rzecz, której byś się nie spodziewał, zwiedzając fabrykę. Zresztą drzewa i krzewy rosną nie tylko na zewnątrz hal, ale nawet w środku.

Jako pierwszą zwiedzam halę, w której powstają m.in. silniki. W ogromnym pomieszczeniu jednorazowo wolno przebywać jedynie 50 robotnikom, a poziom dźwięku nie może przekraczać 73 dB — to mniej więcej tyle, ile na niezbyt ludnej ulicy. I rzeczywiście — w hali jest zaskakująco cicho, żadnego huku młotów czy jazgotu obrabiarek. Mało tego, sporą powierzchnię zajmuje… skwer z krzewami. Byłem w wielu fabrykach, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2024 Myjoy247