NFL
Oto rodzina, która zginęła w Niedzielę Palmową. Na trumience 11-latka położono piłkę i misia

Pluszowy miś, szkolny plecak i trzy trumny. W jednej z nich 11-letni Maksym. W dwóch pozostałych – jego mama i tata. Rodzina Martynenko zginęła w jednym z najkrwawszych rosyjskich ataków na ludność cywilną, do którego doszło 13 kwietnia, w Niedzielę Palmową, w samym centrum Sum.
Oto rodzina, która zginęła w wyniku bestialskiego ataku Rosjan.8
Zobacz zdjęcia
Oto rodzina, która zginęła w wyniku bestialskiego ataku Rosjan. Foto: Roman PILIPEY / AFP
W Sumach, mieście na północnym wschodzie Ukrainy, życie stanęło. Dosłownie. Rakiety spadły tam, gdzie ludzie świętowali, gdzie dzieci biegały z gałązkami wierzb. Zginęło 35 osób. Ale to historia jednej rodziny sprawiła, że zamilkły nawet syreny.
Maksym Martynenko miał 11 lat. Lubił grać w piłkę, uczył się dobrze, był oczkiem w głowie swoich rodziców – Natalii i Mykoły. To miała być zwykła niedziela, może nawet radosna. Zamiast niej, nastał mrok, który nie zna litości. Bo wojna nie odróżnia żołnierza od dziecka.
W środę, 16 kwietnia odbył się pogrzeb. Trumny rodziny ustawiono obok siebie w cerkwi w centrum Sum. Na trumnie chłopca ktoś położył piłkę. Ktoś inny misia. Jakby Maksym miał zaraz wstać i zapytać: “Idziemy już do domu?”.
— Nie mogę uwierzyć, że jedna rodzina… po prostu zniknęła — powiedziała Daria Doroszenko, nauczycielka chłopca. — Jeszcze w piątek rozmawialiśmy o zadaniu domowym.
Rosjanie twierdzą, że celem ataku był zjazd ukraińskich oficerów. Ale fakty temu przeczą. Ranni zostali studenci, dzieci, muzycy. Zginęła nauczycielka. Zginął Maksym.
W Starym Siole, rodzinnej wsi Martynenków, zapanowała cisza. Taka, która nie mija. Ich grób – wspólny. Bo rozdzielić ich nie mógł nikt. Nawet wojna.
W Sumach ogłodzono trzy dni żałoby. Prezydent Wołodymyr Zełenski potępił atak jako akt terroru i wezwał społeczność międzynarodową do zdecydowanej reakcji.
Ale Ukraińcy muszą liczyć przede wszystkim sami na siebie. Niecałe 48 godzin po tragedii w Sumach Ukraińcy uderzyli. Drony spadły na dwie rosyjskie bazy rakietowe – najpierw w obwodzie kurskim, potem w iwanowskim. To tam stacjonują brygady uzbrojone w Iskandery-M – te same, z których miały zostać wystrzelone rakiety zabijające cywilów w Krzywym Rogu i Sumach. Odpowiedź była brutalna. Według rosyjskich źródeł, w bazach są zabici i ranni.
Ukraińskie media nie mają wątpliwości: to akt odwetu. A właściwie – pierwszy z wielu. Bo lista ofiar jest długa, a pamięć – świeża. Oficerowie, którzy wydają rozkazy, muszą teraz pilnować nawet własnego cienia.
