NFL
Mąż Beaty Klimek zdecydował się na pewien ruch. Tłumaczy, że obawia się o swoje życie

Jan K. mąż zaginionej Beaty Klimek z Poradza (woj. zachodniopomorskie), który usłyszał zarzuty prokuratorskie ws. znęcania się nad swoimi dziećmi, zdecydował się założyć publiczną zbiórkę pieniędzy. Chce w ten sposób uzbierać na pomoc prawnika. Przekonuje, że jego życie jest zagrożone. Na razie akcja spotkała się bardziej z krytyką internautów niż zrozumieniem. Dzień po jej założeniu na koncie było ok. 800 zł z założonego celu 30 tys. zł.
Jan K. zbiera na prawnika.1
Zobacz zdjęcia
Jan K. zbiera na prawnika. Foto: pomagamy.pl, Przemysław Gryń / newspix.pl
Jan K. od początku utrzymuje, że nie ma nic wspólnego z tajemniczym zaginięciem swojej żony Beaty Klimek. Para była w trakcie rozwodu i nie żyła ze sobą dobrze. Kiedy kobieta zniknęła pewnego dnia po odprowadzeniu dzieci na szkolny autobus, opinia publiczna i rodzina Beaty zaczęły widzieć winnego właśnie w jej mężu. Mężczyzna konsekwentnie zaprzecza temu. I tak jednak zbierają się nad nim czarne chmury, bo prokuratura niedawno postawiła mu zarzuty znęcania się nad dziećmi. Kary, które miał wobec nich stosować były okrutne i nieludzkie. Jan K. także i temu zaprzecza. A teraz założył publiczną zbiórkę, by móc wynająć adwokata.
Nazywam się Jan.Pół roku temu zaginęła moja żona Beata. Byliśmy w separacji w trakcie trudnego rozwodu. Opinia publiczna rzuciła oskarżenie na mnie, jakobym stał za zaginięciem żony. Rodzina żony bezpodstawnie rozpętała burzę w mediach, oskarżając mnie o czyny, których nie popełniłem i dodatkowo o znęcanie się nad dziećmi, z którymi nie mam kontaktu od feralnego dnia 07.10. Zmowa milczenia we wsi, gdzie mieszkam, doprowadziła do tego, że znalazłem się w bardzo trudnej sytuacji. Aby móc skutecznie bronić się w sądzie, potrzebuję profesjonalnej pomocy prawnej, na którą niestety, nie jestem w stanie samodzielnie sobie pozwolić
— pisze Jan K. w opisie zrzutki.
Dodaje, że obecnie ciężko mu podjąć pracę, bo niestety społeczność, także internetowa wydała na niego wyrok, podczas gdy rodzina żony przedstawia się w najlepszym świetle.— Zdaję sobie sprawę, że adwokat z urzędu nie dysponuje wystarczającymi zasobami, aby efektywnie prowadzić moją sprawę. Z tego względu muszę prywatnie korzystać z usług adwokata, by jak najskuteczniej poprowadził moją sprawę i dowiódł, że nie jestem winny. Na to potrzebne są środki — tłumaczy.
Stwierdza też, że wszystkie oszczędności do tej pory wykorzystał na pomoc prawną i lekarzy. — Podupadłem na zdrowiu, więc leczenie także pochłania środki. Zależy mi na tym, aby żona się odnalazła dla dobra naszych dzieci. Dzieci są dla mnie najważniejsze. Rodzina żony doprowadziła do tego, że obecnie dzieci są u nich. Ja mam orzeczony zakaz kontaktu. Dysponuję dowodami na bezpodstawne oskarżenia ludzi, które przedstawiłem służbom. Profesjonalna pomoc prawna jest niezbędna, by oczyścić mnie z zarzutów — przekonuje mąż Beaty Klimek.
Hejt w internecie i realnym świecie spowodował, że obawiam się o życie własne i o życie moich rodziców, mieszkających także w domu. Pojawiły się groźby skierowane w moją stronę m.in. podpalenia domu i samosądu, dlatego chciałbym jak najszybciej udowodnić swoją niewinność
— kończy wpis.
Jak na razie Jan K. nie spotkał się ze zrozumieniem internautów. Zbiórka została założona w poniedziałek 14 kwietnia. Dzień później, rano, na koncie było zaledwie nieco ponad 800 zł. Tymczasem cel został ustawiony na poziomie 30 tys. zł.
Ludzie uwaga — to oszustwo. Typ zbiera na kindergeld który wyłudził, a z którego nie skorzystały jego dzieci, bo “kochający tatuś “zostawił je i ich mamę dla kobiety, która już była karana za pomocnictwo w zabójstwie własnego męża. A teraz zaginęła jego żona. Ani grosza bandziorowi nie wpłacać
— napisał pod zbiórką jeden z internautów.
Znalazły się jednak także słowa wsparcia.
Życzę dużo siły, wiary i wytrwałości w tej trudnej walce o prawdę, a prawda zawsze wyjdzie na jaw, podobnie jak karma wraca zawsze w najmniej spodziewanym momencie. Wierzę w pana niewinność od pierwszego dnia
— dodał inny.
