NFL
Właściciel Paris Saint-Germain zrobił prezesowi Legii wielką niespodziankę

Niestety. Legia Warszawa przegrała u siebie 0:3 z Chelsea w pierwszym ćwierćfinałowym meczu Ligi Konferencji Europy. Okazuje się, że spotkanie przeciwko angielskiej drużynie z perspektywy trybun stadionu im. Marszałka J. Piłsudskiego w towarzystwie Dariusza Mioduskiego oglądał… Nasser Al-Khelaifi. Właściciel Paris Saint-Germain zrobił prezesowi Legii wielką niespodziankę.
Polscy kibice już od dawna ostrzyli sobie zęby na czwartkowy mecz Legii Warszawa w ćwierćfinale Ligi Konferencji. Nic dziwnego. Niezbyt często zdarza się, że do naszego kraju przyjeżdża dwukrotny zdobywca Ligi Mistrzów. Drużyna Goncalo Feio zmierzyła się z londyńską Chelsea. Pierwsza połowa była dosyć obiecująca. Gospodarze tworzyli sobie pojedyncze sytuacje bramkowe i – co najważniejsze – nie stracili gola.
To zmieniło się w drugiej części gry. Wtedy goście zdecydowanie bardziej podkręcili tempo, co zaowocowało dwoma trafieniami autorstwa Tyrique George’a i Noni Madueke. Gdyby tego było mało, w 73. minucie Chelsea otrzymała rzut karny, do którego podszedł Christopher Nkunku. Uderzenie Francuza obronił Kacper Tobiasz, jednak dosłownie kilkadziesiąt sekund później Madueke dołożył drugą bramkę. Ostatecznie spotkanie zakończyło się porażką Legii 0:3.
W trakcie spotkania Sebastian Staszewski z redakcji “Przeglądu Sportowego Onet”, “Fatku” i “Meczyków” przekazał w mediach społecznościowych, że na spotkanie zespołu Goncalo Feio z Chelsea wybrał się… Nasser Al-Khelaifi. Z wpisu dziennikarza wynika, że właściciel Paris Saint-Germain żyje w bardzo dobrych relacjach z Dariuszem Mioduskim, czyli prezesem Legii.
O stworzenie Ligi Konferencji walczyliśmy z Darkiem właśnie dla takich chwil – powiedział Nasser Al-Khelaifi, cytowany przez Sebastiana Staszewskiego. Niestety można przypuszczać, że w czwartkowy wieczór Mioduski opuszczał stadion im. Marszałka J. Piłsudskiego z nietęgą miną. Przed rewanżowym spotkaniem na Stamford Bridge Legia Warszawa znajduje się w niezwykle trudniej sytuacji. Trudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym przedstawiciel ekstraklasy odrabia trzybramkową stratę na obiekcie czołowego klubu Premier League.
