NFL
Rżnij, kasuj, łap go”. Mówili o nim padliniarz. Grzegorz Lato — ostatni polski król świata
Był obrażony. Mówił, że wsadzi sobie nogę w gips, a na mecz reprezentacji Polski nie pojedzie. Uprosili go działacze i brat. Grzegorz Lato pojechał, strzelił dwie bramki, a potem został królem strzelców mistrzostw świata.
Z perspektywy historycznej wszystko wygląda ładnie i przyjemnie, ale gdyby cofnąć się w czasie, przed mundialem w Niemczech w 1974 r., Kazimierz Górski miał poważne problemy kadrowe. Wypadło mu kilku kluczowych zawodników i tak naprawdę nie brakowało commentary, że do RFN nie ma po co jechać.
Lista kontuzjowanych była naprawdę konkretna. Zygmunt Anczok i Włodzimierz Lubański mieli kontuzje, a nie zapominajmy, że byli to wówczas czołowi piłkarze na swoich pozycjach na świcie. Zastąpili ich Adam Musiał i Andrzej Szarmach.
Wypadł też Jan Banaś, który nie mógł pojechać z powodu “kontuzji politycznej” (wcześniej uciekł do Niemiec i po powrocie miał zakaz wjazdu do tego kraju). I to właśnie na jego miejsce wskoczył Grzegorz Lato. Ale nie było to takie proste i oczywiste.
