NFL
Z Maltą już raz miało być łatwo. Skończyło się największą aferą w historii kadry

Już raz miało być łatwo w meczu z Maltą. Na tyle łatwo, że zawodnicy postanowili spędzić wieczór przed odlotem na mecz przy piwku. Przygotowania do spotkania zakończyły się największym skandalem w historii polskiego futbolu, a w efekcie wyrzuceniem selekcjonera i zawieszeniem kilku piłkarzy. Kto stanął za Młynarczykiem, kto wypowiedział słynne słowa “Niech mnie pan nie straszy, nie boję się”, gdzie pojechali kadrowicze w nocy przed wylotem? Odsłaniamy kulisy afery na Okęciu.
Drzwi w sali odlotów na parterze warszawskiego lotniska właściwie się nie zamykały. Piłkarze kręcili się w wąskim korytarzu. Gdzieś pomiędzy nich próbowali wcisnąć się bezskutecznie przedstawiciele ekipy telewizyjnej, którzy dostali zadanie, by wydębić kilka słów od zawodników.
“Komitet Witaj–Żegnaj” czeka na lotnisku
– Przyjechaliśmy zrobić kilka tradycyjnych ujęć, krótkich wypowiedzi, komentarzy – wspomina Jacek Gucwa, odpowiedzialny wówczas w Telewizji Polskiej między innymi za obsługę ekip sportowych wylatujących z Polski i powracających do kraju.
pewnie dziennikarze nie wyłowiliby nic nadzwyczajnego, gdyby nie nerwowość, a potem agresja w zachowaniu piłkarzy.
Przedstawiciele mediów na lotnisku zjawili się około siódmej rano. Po chwili zorientowali się, że nie wszystko przebiega zgodnie z klasycznym rytuałem. Zazwyczaj wyglądało to tak, że przepytywali kilka osób o plany, oczekiwania. Padały jakieś banalne, niewiele wnoszące stwierdzenia, żeby można było puścić w telewizji “obrazek”. Tak zwana jazda obowiązkowa. Od lat ta sama nudna robota, która nie miała nic wspólnego z marzeniami o wielkiej reporterce w stylu Ryszarda Kapuścińskiego. Bogdan Chruścicki, drugi z obecnych na lotnisku dziennikarzy, mówi, że oni sami nazywali się żartobliwie “Komitetem Witaj–Żegnaj”. Teraz jednak temat sam wpadł im w ręce.
