NFL
Paweł i jego córeczka Nadia zginęli w potwornym wypadku. “Na zmianę płaczę i kłócę się z Bogiem”

Paweł († 31 l.) i jego córeczka Nadia († 1 l.) zginęli w tragicznym wypadku w Klewinowie (woj. podlaskie), gdy audi prowadzone przez mężczyznę zjechało na przeciwległy pas i zderzyło się czołowo z jadącym nim volvo. Dla bliskich to był cios w serce. — Wszystko bym oddał, by być na jej miejscu. To ona powinna nadal żyć — mówi zrozpaczony pradziadek maleńkiej Nadii.
Był piątkowy wieczór, 14 marca. Drogą we wsi Klewinowo niedaleko Białegostoku jechało audi, a w nim — trzyosobowa rodzina: 31-letni Paweł, jego 21-letnia partnerka Wiktoria i ich roczna córeczka Nadia. Nagle na łuku drogi samochód zjechał na przeciwległy pas i zderzył się czołowo z jadącym nim volvo.
Skutki wypadku były tragiczne. Paweł i Nadia zginęli na miejscu, a 21-latka i 33-letni kierowca volvo z poważnymi obrażeniami ciała zostali przewiezieni do szpitala. Cały czas trwa ustalanie dokładnych przyczyn zdarzenia.
Zrozumieć tego, co się wydarzyło, nie potrafi pan Andrzej, pradziadek malutkiej Nadii. Jak mówi w rozmowie z “Super Expressem”, Paweł dobrze znał drogę, którą jechał.
Prawie codziennie jeździli tą drogą. Mieli mieszkanie w Bielsku, a tu przyjeżdżali do rodziców. Wszystko im się tak dobrze zaczynało układać. Byli tacy szczęśliwi. Dziękowali Bogu, że Nadia jest zdrowa i pogodna… Paweł na pewno jechał ostrożnie. Przecież wiózł Weronikę i Nadię — powiedział mężczyzna.
Ciągle nie umiem w to uwierzyć. Na zmianę płaczę i kłócę się z Bogiem. Moja prawnusia, Nadia, 22 marca skończyłaby roczek. Wszystko bym oddał, by być jej miejscu. To ona powinna nadal żyć… — dodał zrozpaczony w rozmowie z dziennikarzem se.pl.
Mieszkańcy Klewinowa wskazują, że miejsce, w którym doszło do tragicznego wypadku, to istny “zakręt śmierci”. — Tu jest jakiś błąd. Auta same wypadają ze swojego pasa — wskazują.
