Ostra reakcja trenera Polaków po skandalu na MŚ w skokach. Uderza wprost w FIS

Uważam, że powinny nastąpić reakcje i może niektóre głowy w FIS powinny polecieć — mówił po sobotnim konkursie w Trondheim zdenerwowany Thomas Thurnbichler. Austriak przyznał, że działania Norwegów są dla niego równoznaczne z dopingiem.

Gdy Thomas Thurnbichler przyszedł do strefy mieszanej po konkursie, nie zanosiło się na jakiekolwiek decyzje ws. norweskich skoczków. Pierwsze protesty nie zostały bowiem uwzględnione, a Austriak nie krył rozgoryczenia. Nie tylko działaniami FIS, ale także postawą norweskiej kadry.

— Kiedy widzę głównego trenera siedzącego obok ewidentnego sportowego oszusta, nie mówimy tutaj o błahym wykroczeniu czy uszyciu kombinezonu za dużego o dwa centymetry. To oszustwo, dla mnie to jak doping. To coś niewiarygodnego — mówił szkoleniowiec.

Każda osoba zajmująca się sprzętem, może zauważyć, że na wideo widzimy kombinezony, które nie były wcześniej używane. Skąd w takim razie wzięły się w nich czipy? Druga rzecz to dodanie tego sztywnego materiały w obszarze nóg na pewno po to, by przytrzymać niżej krocze. To jest coś, co widzieliśmy na zdjęciach i tydzień po tygodniu mówiliśmy o tym kontrolerowi. Nie było żadnej reakcji — dodawał.

Wydawało się, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że tak stanie się i tym razem. Zresztą można było to wywnioskować z wypowiedzi Christiana Kathola. — Sprawdzam wszystkie kombinezony. Widziałem swoje oznaczenia, też drugą warstwę zabezpieczeń, które mamy w chipach. Rozpoznałbym podróbki — powiedział w Eurosporcie kontroler sprzętu.

Kiedy usłyszałem o pierwszej reakcji FIS, było to dla mnie jasne, że chcą zamieść sprawę pod dywan. Ten protest był potrzebny, bo później wszyscy o niego pytali. To, że filmiki zostały opublikowane, też było pomocne — komentował Thurnbichler.

— To, że wspólnie złożyliśmy protest to coś naprawdę ważnego, bo dzięki temu mamy otwartą dyskusję na ten temat. Uważam, że powinny nastąpić reakcje i być może niektóre głowy w FIS powinny polecieć — stwierdził.